środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział trzeci.

- Dzięki, Chloe! - Upomniała się o podziękowania niebieskowlosa dziewczyna przerywając tą niezręczną ciszę. - Minęło 5 lat, a ty dalej zachowujesz sie jak Max Caufield! - kontynuowała.- No dalej...Chociaż udawaj, że sie cieszysz, że mnie widzisz!
- Dziękuje, Chloe...Bardzo cieszę sie, że cię widzę! Minęło tyle czasu...- odpowiedziałam.
- Co ten typ od ciebie chciał?
- Nie mam pojęcia...- Sklamalam.
- Twój kolega jest bardzo odważny...
- Warren? Tak, mam teraz u niego spory dług. 
- Nie ty jedna masz długi...Co cię tu sprowadza? W Seatlle było ci źle? Hm?
- Może...Czułam sie tam dziwnie samotna.
- Myślałam, ze idealnie wpasujesz sie w tamtejsze środowisko hipsterow. A dlaczego akurat Blackwell?
- Zrobiłam to miedzy innymi ze względu na Mrs. Jeffersona...Był sławnym fotografem w latach 90.
- Ciesze sie, ze znalazłaś dobry powód by wrócić.
- Myślisz, ze nie cieszę sie, ze Cię widzę?
- Nie...Było ci tam tak dobrze, ze przez 5 lat nawet nie napisałaś, zadzwoniłaś...
- Przepraszam...
- A teraz jesteś od miesiąca w Arcadii i nawet sie nie odezwałaś...
- Ale...
- Daruj sobie, Max. 
Teraz czuje sie winna...Zostawiłam Chloe, gdy ona najbardziej mnie potrzebowała...Zle wyszło to wszystko.
Wyciągnęłam z torby moj aparat.
- Zepsuł sie...- Stwierdziłam ze smutkiem.
- Nadal ten sam...Moj ojczym ma wiele narzędzi w garażu. - Odpowiedziała zerkając w moja stronę. W tym samym czasie pojechałyśmy pod jej dom. - Witaj w domu, Max!
- Rany, nic sie tu nie zmieniło...
- Nic, a nic...- Westchnęła Chloe. - No chodź! 
Ruszyłam za nią. Wszystko było takie same jak 6 lat temu...Nawet ta plama po naszej zabawie w piratki...Ah...Jedyne co sie tu zmieniło to pokój Chloe. Bardzo sie zmienił, tak jak i ona.
- W końcu bedzie można odpocząć po tym dziwnym dniu...- Stwierdziłam po tej chwili zamyślenia.
- Raczej nie. Mój stary wraca nie długo z pracy. On juz dopilnuje żebym sie nie nudziła...Jest ochroniarzem w Blackwell...
- Nie gadaj! Juz mu zalazłam za skore...
- Jest okropny! Nie wiem jak można zawiązać sie z takim człowiekiem!!
Podniosłam zdjęcie leżące na podłodze. To Rachel....
- Znalas ją? - Spytałam Chloe.
- Pytasz czy znałam? Była moim Aniołem...Gdy straciłam tatę, a ty wyjechałaś, zaprzyjaźniłam sie z nią. I w końcu i ona zniknęła...
- W Blackwell jest strasznie dużo plakatów...
- To ja je rozwieszam. Była dla mnie kimś wyjątkowym. Miałyśmy wspólne plany na przyszłość...Chciałyśmy opuścić tą nienormalną Arcadię i podbić świat.
- Wygladała jak modelka...- Wtracilam.
- Bo nią chciała byc...I w końcu uciekła...Beze mnie...
- Skad wiesz, że uciekła? Może ktoś...
- Nawet nie próbuj tego mowić. - Przerwała mi. Zapaliła papierosa i położyła sie na łożku. - W pracowni   Ojciec ma narzędzia. Spróbuj naprawić aparat.
Zeszłam na dół i zaczęłam przeszukiwać półki w celu znalezienia śrubokręta. W jednej z szafek znajdował sie...telewizor? Stał on juz wcześniej w salonie, dobrze pamietam. Włączyłam go. Ku mojemu zdziwieniu ukazał sie podglad kamer z całego domu...Ten psychol zainstalował tu kamery...Ciekawe czy Chloe i Joyce, mama Chloe o tym wiedza...Lepiej żebym to wyłączyła. Nie chce mieć nieprzyjemności. 
Są i śrubokręty... Wzięłam je i poszłam na gore. Siadłam przy biurku i bez słowa zaczęłam naprawiać...
- Nie idzie! - Rzuciłam śrubokrętem o biurko.
- Nie denerwuj sie tak - Podeszła do mnie Chloe. Spojrzała na zdjęcia, ktore położyłam- Twoje?Moge zobaczyć?
- Hm, tak...
- Juz to gdzieś widziałam...- Stwierdziła pokazując na zdjęcie motyla. Tak, tego motyla, którego zobaczyłam w toalecie kiedy o mały włos nie doszło do zabójstwa.
- O mój Boże! Nie gadaj! Bylas tam?
- Gdzie? - Udałam ze nie wiem o co chodzi.
- Znam twoje zagrania, Max. To ty uratowałaś mi życie! Ty włączyłaś alarm w toalecie! Max, jesteś jak ninja!
- Ninja wbiegł by i odciął Nathanowi głowę. Ja tylko przycisnęłam guzik...
- Max, uratowałaś mi życie! Nie wiem jak ci dziękować. To dlatego przyczepił sie do ciebie Nathan! Teraz to ma sens!
- Niestety tak.
- Słyszałaś wszystko, nie?
- Trochę...
- Czyli wszystko. A teraz najważniejsze. Czy komuś powiedziałaś?
-Nie, nic a nic. Przysięgam. Ale...Chloe, po co ci są te pieniądze?
- Hm...To było w jednym z barów. Nathan był bardzo napity i kręcił cały czas kasą. Pomyślałam, że to bedzie dobry sposób na wyjście z długów. Jednak zanim zdążyłam to zrobić, wypiłam drinka. Ktoś dosypał mi tam czegoś i...Urwal mi sie film. Zreszta juz nie wazne...- Schyliła sie i zaczęła przeszukiwać półkę- Max, wiem, ze miałaś nie dawno urodziny...- mówi wyciągając aparat jej ojca.- To dla ciebie.
- Co...Nie mogę tego przyjąć....To pamiątka po twoim ojcu...
- Nie żartuj! Tata byłby zły gdybym ci go teraz nie dała...W dodatku, że zepsuł sie Twoj stary...A teraz chodź! - Podkręciła muzykę - Mam ochotę sie zabawić! - Wskoczyła na łóżko i zaczęła tańczyć - - - No dawaj Max! - dołączyłam do niej. 
- Chloe! Ile razy ci mówiłem żebyś nie puszczała tej tandetnej muzyki!!! - Usłyszałyśmy z dołu.
- Max! Szybko chowaj sie! On zaraz tu wejdzie! - Szepnęła Chloe.
W porę schowałam sie do szafy.
- Ile razy mam ci mowić żebyś nie puszczała tego badziewia!
- Wolny kraj! Będę słuchała czego chce.
- Nie ma jednej z moich broni w gablotce. Pewnie ty gdzieś ja masz!
- Prosze cię! Mam daleko w tyłku twoje spluwy. Wyjdź.
- Jesli dowiem sie, ze to ty... Inaczej porozmawiamy. - Mruknął i wyszedł. O mały włos mnie nie zobaczył. I tak pewnie dowie sie dzięki kamerom...
- Chodź, Max. Uciekniemy przez okno. - Zwróciła sie do mnie gdy wyszłam z szafy. - Nie bój sie, robię to co wieczór. 

Jeszcze długo siedziałyśmy na ławce przy ogromnej latarni morskiej. W dzieciństwie było to nasze ulubione miejsce zabaw... 








wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział drugi.

- Max, wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnebioną.- Zapytał dyrektor. 
- Wszystko dobrze, ale...Ale martwię sie o swoją przyszłość...
- Mi możesz powiedzieć wszystko. Może czujesz sie winna?
- Nie...Tylko źle poczułam sie na lekcji i musiałam wyjsć. Kobiece sprawy...
- Ile razy słyszałem już tą wymówkę! Mnie nie nabierzesz.
- Naprawdę źle sie poczułam. 
- Max nie kłam! Mówiłem już, ze nie dam sie nabrać na takie rzeczy. Dobrze, dołącz juz do reszty klasy na dworze.

Nie mogłam powiedzieć prawdy. W końcu kto by mi uwierzył? Mogłaby, na niego donieść, ale nie chciałam mowić o Chloe. Zresztą wyśmiali by mnie,że Prescott, ten poukładany człowiek, próbował zabić dziewczynę. 
Nawet nie mam czasu tego przemyśleć. Muszę spotkać się z Warrenem, moim przyjacielem aby oddać mu pendrive'a. Mimo tego, że nie chciałam mieć juz dziś więcej do czynienia z Victorią, ona razem ze swoimi pustymi koleżankami blokowała mi wejście do Internatu....
- Oh, czy to Max? Nasza klasowa gwiazda 'selfie'? Nie mamy zamiaru ruszać sie z miejsca. Poszukaj innego wejścia. - Odezwała sie Victoria.
Ja sprawie jeszcze, że ruszysz swój kościsty tyłek.- Pomyslałam.
Pech chciał, że zawiał wiatr, który zrzucił farbę z okna wyżej, która wyładowała prosto na ubraniu Victorii.
- O mój Boże! To ma byc żart?! - Oburzyła sie Victoria.- Ten płaszcz to prawdziwy kaszmir!
- Juz lecimy po ręczniki! Poczekaj! - Krzyknely jej koleżanki.
- Pospieszcie sie!!
Hmmm...Pocieszyć czy raczej wyśmiać...Tak bardzo mnie kusiło, żeby jej dogryźć, ale nie chce byc taka jak ona. Widać, że jest jej przykro.
- Victoria...
- Czego chcesz, Max?
- Bardzo mi przykro...Ten płaszczyk jest śliczny...
- Tez go bardzo lubiłam. Trudno. Kupie inny.
- Zawsze swietnie wyglądasz. Masz poczucie stylu.
- Dzięki, Max...Sorry za wcześniej. To było chamskie...
- Muszę juz lecieć. Do zobaczenia, Victoria.
Myśle, że to jak postąpiłam było słuszne. Victoria jednak potrafi byc miła. Lepiej żebym sie pospieszyła. Warren bedzie zły...Szybko zabrałam pendrive'a z pokoju i zaczęłam iść w kierunku parkingu gdzie miałam sie z nim spotkać. 
- Myślisz ze jestem głupi? Dobrze wiem co sie dzieje w Blackwell. - usłyszałam głos ochroniarza za murem wejścia do szkoły. 
- Proszę, zostaw mnie...- Odpowiedziała mu dziewczyna. Oh...To Kate...Victoria nie lubi jej tak samo jak mnie. Jednak uważam, że Kate jest naprawdę spoko. Zauważyłam ze jest ostatnio przygnębiona...Wiedziałam, że jest gnębiona za to, że uczęszcza na koła religijne, ale teraz...Myśle ze to jakiś większy problem. Musiałam wstawić sie za nią. 
- Ej! Zostaw ją i zajmij sie swoimi obowiązkami! 
- Robię to co do mnie należy! A ty sie lepiej nie wtrącaj!
- Właśnie nie robisz. Nie masz prawa zaczepiać studentów Blackwell.
- Zobaczysz, zapamiętam sobie tą rozmowę! - Mruknął i odszedł. 
- Max, bardzo ci dziękuje. Muszę juz iść, ale wiedz, że to co zrobiłaś dużo dla mnie znaczy. - Zwróciła sie do mnie Kate.- Porozmawiamy pózniej! Cześć!
Szybko pobiegłam do Warrena...On juz tak długo tam na mnie czeka!
- Hej, Warren.
- O hej, Max. Czekam juz z 2 godziny!
- To był na prawdę dziwny dzień...
- Hahah słyszałem, że farba spadła prosto na Victorię...Ile bym dał żeby to zobaczyć...
- Haha serio...?
- Widziałaś moje nowe auto? - Powiedzial pokazując niebieskie autko.
- Prawdziwy oldschool! Jest super!
- Teraz możemy jechać razem do kina samochodowego niecałe 50 km stad. Co ty na to? 
- Warren musimy porozmawiać...
- Widzę, ze nie masz humoru...Co sie dzieje?
- Ale obiecaj, że zostanie to miedzy nami...- Nie zdążyłam dokończyć gdy nagle zaatakował mnie Nathan.
- Szara cicha myszka,tak?! Raczej podstępna żmija z ciebie!! Mów co widziałaś w kiblu! - Zaczął krzyczeć.
- O co ci chodzi? - Udawałam, ze nie wiem o co chodzi i wtedy wtrącił sie Warren.
- Ej! Nie ruszaj jej! - Szarpnął go. Nathan odwrócił sie do niego i z całej siły dał mu z główki. 
- Warren! - Krzyknęłam, gdy prawie wjechał we mnie samochód. Wstałam podtrzymując sie maski a za kierownicą siedziala...
-Chloe?! - Zdziwiłam sie.
- Max?! - Ona rowniez.
Warren rzucił sie na Nathana i zaczął krzyczeć-
- Uciekaj! Ja sie nim zajmę!!
Zawachalam sie czy zostawić go tu samego. Jednak wsiadłam i z piskiem opon odjechalysmy.




Rozdział pierwszy.

Jestem Max. Studentka prestiżowej, prywatnej Akademii Blackwell. Nie wierze do tej pory, że sie tu dostałam! W dodatku studiuje fotografie...Czy to jest sen? Od zawsze miałam bzika na punkcie analogowych aparatów i robienia zdjeć. Pięć lat temu wyprowadziłam się z Arcadia Bay do Seatlle zostawiajac Chloe- Moją przyjaciółkę. A teraz z tylu szkół wybrałam akurat Akademię Blackwell w rodzinnym mieście Arcadia Bay! Jestem ciekawa czy Chloe jeszcze bedzie chciała sie ze mną przyjaźnić. Nie znam tu nikogo oprócz niej i Warrena

-Możecie podać mi przykład jednego fotografa, który perfekcyjnie wychwytywał ludzkie położenie w...- Podczas lekcji zapytał nas Mrs.Jefferson - Nie tylko nasz nauczyciel ale i światowej sławy fotograf.  On rowniez był jednym z powodów dla którego wybrałam właśnie Blackwell.
-Diane Arbus! - Nie pozwoliła dokończyć mu Victoria. Tak...Victoria Chase. Szkolna elita ale i przy tym prawdziwa jedza. Już dawno mnie oceniła po moich ubraniach. Dla niej liczą sie tylko pieniądze i ciuchy. Mimo to swietnie zna sie na sztuce i fotografii. 
- Swietnie Victoria! - Odpowiedział Jefferson.
Nie wiem co mnie akurat wtedy naszło na robienie sobie zdjeć.Zawsze fascynowały mnie w sumie Selfie robione pod wpływem chwili.
- Cyk! - Z aparatu wysunął sie polaroid z moim zdjęciem.
- Wydaje mi się, że Max zrobiła sobie teraz tak zwane 'selfie' - zauważył Mrs.Jefferson.- Głupie słowo na tak wspaniałą, fotograficzna tradycje. A Max...Ma talent. Wasze pokolenie nie było pierwsze w robieniu Selfie.Max, skoro udało ci sie zwrócić nasza uwagę to proszę, powiedz nam jak nazywa sie proces, który dał początek pierwszym Selfie?
- Uhm, to było do mnie? Niech pomyśle...- odpowiadam zmieszana.
- Max, albo wiesz albo nie. - Zwrócił sie do mnie pan Mark.- Czy ktoś z was ogarnia temat?
- Louis Daguerre był malarzem który był twórcą Dagerotypów sprawiających, ze obraz miał ostry, zwierciadlany styl jak lustro. - Wtrąciła Victoria
- Doskonale! Na dziś to tyle. Pamiętajcie o terminie oddawnia prac w konkursie 'Zwyczajni bohaterowie'! Ten konkurs to wielka okazja na pomoc w waszej fotograficznej karierze. Do zobaczenia.

Dziś nie mam jakoś humoru. Pójdę do łazienki, żeby sie trochę ogarnąć.- Pomyslałam. Tak tez zrobiłam.Przemylam twarz gdy spostrzegłam nagle motyla lecącego w stronę kabiny dla woźnych. Usiadł na metalowym koszu i wtedy stwierdziłam, że muszę mu zrobic zdjęcie. Był niesamowity. 
W tej samej chwili do toalety wbiegł Nathan. Idealny klon Victorii z jeszcze większym majątkiem. Raz siadł nawet na lekcji z nogami na stole i zaczął pisac sms'y. Nauczyciel nawet nie zareagował! Victoria i Nathan nalezą do Vortex Club'u, który słynie z robienia super dyskotek. Będąc w tym klubie są ponad prawem szkoły. Widać ze teraz był podenerwowany bo pomylił łazienki i wszedł do damskiej. 
- Okey, Nathan. Wszystko w porządku. Policz do trzech...- Zaczął mowić do siebie.- Jakbyś chciał, już dawno rozwalibys tą budę. Nie bój sie...
Nadal chowałam sie za drzwiami kabiny i czekałam na rozwój wydarzeń. Nagle do toalety weszła Chloe. Tak, moja była przyjaciółka. Jak ona sie zmieniła...Piercing, niebieskie włosy...
- A wiec czego chcesz? - Zapytał Nathan.
- A wiec przejdźmy do interesów. - Odpowiedziała niebieskowłosa dziewczyna.
- Nie mam nic dla ciebie. 
- Zła odpowiedz. Masz mnostwo hajsu.
- Moja rodzina. Nie ja.
- Oh biedny, bogaty chłopaczek! Wiem, ze sprzedawałeś dragi dzieciakom ze szkoły! Założę sie, ze Twoja szanowna rodzina pomogłaby mi gdybym, do nich poszła...
- Nie mieszaj ich w to!
- Mogę rozpowiedziec, ze Nathan Prescott to płaczący gowniarz, gadający do siebie! 
Nagle Nathan wyjął pistolet i wycelował nim w Chloe.- Nie masz pojęcia kim jestem! I z kim zadzierasz!
- Skąd to masz? Co ty robisz?! Odłóż to!!
- Nikt nie bedzie mi mówił co mam robić! Nienawidzę ludzi którzy próbują mnie kontrolować!
- Będziesz mieć za to jeszcze większe problemy niż za prochy!
- Nikt nawet za tobą nie zatęskni, co?
- Trzymaj tą broń z dała ode mnie psycholu!
Wiem dobrze, że Nathan jest zdolny do wszystkiego. Muszę jej pomoc. Wzięłam szybko młotek i zbiłam szybkę alarmu przeciwpożarowego.Rozlegl sie alarm. Udało sie! Zdążyłam!
- No nie...- Odezwał sie Prescott
- Nigdy więcej nie dotykaj mnie, szajbusie! - Chloe odepchnęła go i wybiegła. Za nią wybiegł i Nathan.
Spokojnie wyszłam z toalety gdy zaczepił mnie ochroniarz. Chyba największy burak w Arcadii Bay.
- Słyszysz alarm chyba, nie?! Nie powinno Cię tu być.
- Przepraszam. Musiałam skorzystać z toalety.
- Dziewczyny zawsze tak mówią!
- Ciekawe po co?
- Po twojej twarzy stwierdzam, ze to ty wcisnęłas alarm!
- Wszystko już w porządku. To był fałszywy alarm. Niech pan zostawi pannę Max w spokoju i zrobi co do pana należy. - Wtrącił się dyrektor Wells.