- Dziękuje, Chloe...Bardzo cieszę sie, że cię widzę! Minęło tyle czasu...- odpowiedziałam.
- Co ten typ od ciebie chciał?
- Nie mam pojęcia...- Sklamalam.
- Twój kolega jest bardzo odważny...
- Warren? Tak, mam teraz u niego spory dług.
- Nie ty jedna masz długi...Co cię tu sprowadza? W Seatlle było ci źle? Hm?
- Może...Czułam sie tam dziwnie samotna.
- Myślałam, ze idealnie wpasujesz sie w tamtejsze środowisko hipsterow. A dlaczego akurat Blackwell?
- Zrobiłam to miedzy innymi ze względu na Mrs. Jeffersona...Był sławnym fotografem w latach 90.
- Ciesze sie, ze znalazłaś dobry powód by wrócić.
- Myślisz, ze nie cieszę sie, ze Cię widzę?
- Nie...Było ci tam tak dobrze, ze przez 5 lat nawet nie napisałaś, zadzwoniłaś...
- Przepraszam...
- A teraz jesteś od miesiąca w Arcadii i nawet sie nie odezwałaś...
- Ale...
- Daruj sobie, Max.
Teraz czuje sie winna...Zostawiłam Chloe, gdy ona najbardziej mnie potrzebowała...Zle wyszło to wszystko.
Wyciągnęłam z torby moj aparat.
- Zepsuł sie...- Stwierdziłam ze smutkiem.
- Nadal ten sam...Moj ojczym ma wiele narzędzi w garażu. - Odpowiedziała zerkając w moja stronę. W tym samym czasie pojechałyśmy pod jej dom. - Witaj w domu, Max!
- Rany, nic sie tu nie zmieniło...
- Nic, a nic...- Westchnęła Chloe. - No chodź!
Ruszyłam za nią. Wszystko było takie same jak 6 lat temu...Nawet ta plama po naszej zabawie w piratki...Ah...Jedyne co sie tu zmieniło to pokój Chloe. Bardzo sie zmienił, tak jak i ona.
- W końcu bedzie można odpocząć po tym dziwnym dniu...- Stwierdziłam po tej chwili zamyślenia.
- Raczej nie. Mój stary wraca nie długo z pracy. On juz dopilnuje żebym sie nie nudziła...Jest ochroniarzem w Blackwell...
- Nie gadaj! Juz mu zalazłam za skore...
- Jest okropny! Nie wiem jak można zawiązać sie z takim człowiekiem!!
Podniosłam zdjęcie leżące na podłodze. To Rachel....
- Znalas ją? - Spytałam Chloe.
- Pytasz czy znałam? Była moim Aniołem...Gdy straciłam tatę, a ty wyjechałaś, zaprzyjaźniłam sie z nią. I w końcu i ona zniknęła...
- W Blackwell jest strasznie dużo plakatów...
- To ja je rozwieszam. Była dla mnie kimś wyjątkowym. Miałyśmy wspólne plany na przyszłość...Chciałyśmy opuścić tą nienormalną Arcadię i podbić świat.
- Wygladała jak modelka...- Wtracilam.
- Bo nią chciała byc...I w końcu uciekła...Beze mnie...
- Skad wiesz, że uciekła? Może ktoś...
- Nawet nie próbuj tego mowić. - Przerwała mi. Zapaliła papierosa i położyła sie na łożku. - W pracowni Ojciec ma narzędzia. Spróbuj naprawić aparat.
Zeszłam na dół i zaczęłam przeszukiwać półki w celu znalezienia śrubokręta. W jednej z szafek znajdował sie...telewizor? Stał on juz wcześniej w salonie, dobrze pamietam. Włączyłam go. Ku mojemu zdziwieniu ukazał sie podglad kamer z całego domu...Ten psychol zainstalował tu kamery...Ciekawe czy Chloe i Joyce, mama Chloe o tym wiedza...Lepiej żebym to wyłączyła. Nie chce mieć nieprzyjemności.
Są i śrubokręty... Wzięłam je i poszłam na gore. Siadłam przy biurku i bez słowa zaczęłam naprawiać...
- Nie idzie! - Rzuciłam śrubokrętem o biurko.
- Nie denerwuj sie tak - Podeszła do mnie Chloe. Spojrzała na zdjęcia, ktore położyłam- Twoje?Moge zobaczyć?
- Hm, tak...
- Juz to gdzieś widziałam...- Stwierdziła pokazując na zdjęcie motyla. Tak, tego motyla, którego zobaczyłam w toalecie kiedy o mały włos nie doszło do zabójstwa.
- O mój Boże! Nie gadaj! Bylas tam?
- Gdzie? - Udałam ze nie wiem o co chodzi.
- Znam twoje zagrania, Max. To ty uratowałaś mi życie! Ty włączyłaś alarm w toalecie! Max, jesteś jak ninja!
- Ninja wbiegł by i odciął Nathanowi głowę. Ja tylko przycisnęłam guzik...
- Max, uratowałaś mi życie! Nie wiem jak ci dziękować. To dlatego przyczepił sie do ciebie Nathan! Teraz to ma sens!
- Niestety tak.
- Słyszałaś wszystko, nie?
- Trochę...
- Czyli wszystko. A teraz najważniejsze. Czy komuś powiedziałaś?
-Nie, nic a nic. Przysięgam. Ale...Chloe, po co ci są te pieniądze?
- Hm...To było w jednym z barów. Nathan był bardzo napity i kręcił cały czas kasą. Pomyślałam, że to bedzie dobry sposób na wyjście z długów. Jednak zanim zdążyłam to zrobić, wypiłam drinka. Ktoś dosypał mi tam czegoś i...Urwal mi sie film. Zreszta juz nie wazne...- Schyliła sie i zaczęła przeszukiwać półkę- Max, wiem, ze miałaś nie dawno urodziny...- mówi wyciągając aparat jej ojca.- To dla ciebie.
- Co...Nie mogę tego przyjąć....To pamiątka po twoim ojcu...
- Nie żartuj! Tata byłby zły gdybym ci go teraz nie dała...W dodatku, że zepsuł sie Twoj stary...A teraz chodź! - Podkręciła muzykę - Mam ochotę sie zabawić! - Wskoczyła na łóżko i zaczęła tańczyć - - - No dawaj Max! - dołączyłam do niej.
- Chloe! Ile razy ci mówiłem żebyś nie puszczała tej tandetnej muzyki!!! - Usłyszałyśmy z dołu.
- Max! Szybko chowaj sie! On zaraz tu wejdzie! - Szepnęła Chloe.
W porę schowałam sie do szafy.
- Ile razy mam ci mowić żebyś nie puszczała tego badziewia!
- Wolny kraj! Będę słuchała czego chce.
- Nie ma jednej z moich broni w gablotce. Pewnie ty gdzieś ja masz!
- Prosze cię! Mam daleko w tyłku twoje spluwy. Wyjdź.
- Jesli dowiem sie, ze to ty... Inaczej porozmawiamy. - Mruknął i wyszedł. O mały włos mnie nie zobaczył. I tak pewnie dowie sie dzięki kamerom...
- Chodź, Max. Uciekniemy przez okno. - Zwróciła sie do mnie gdy wyszłam z szafy. - Nie bój sie, robię to co wieczór.
Jeszcze długo siedziałyśmy na ławce przy ogromnej latarni morskiej. W dzieciństwie było to nasze ulubione miejsce zabaw...