wtorek, 18 sierpnia 2015

Rozdział drugi.

- Max, wszystko w porządku? Wyglądasz na przygnebioną.- Zapytał dyrektor. 
- Wszystko dobrze, ale...Ale martwię sie o swoją przyszłość...
- Mi możesz powiedzieć wszystko. Może czujesz sie winna?
- Nie...Tylko źle poczułam sie na lekcji i musiałam wyjsć. Kobiece sprawy...
- Ile razy słyszałem już tą wymówkę! Mnie nie nabierzesz.
- Naprawdę źle sie poczułam. 
- Max nie kłam! Mówiłem już, ze nie dam sie nabrać na takie rzeczy. Dobrze, dołącz juz do reszty klasy na dworze.

Nie mogłam powiedzieć prawdy. W końcu kto by mi uwierzył? Mogłaby, na niego donieść, ale nie chciałam mowić o Chloe. Zresztą wyśmiali by mnie,że Prescott, ten poukładany człowiek, próbował zabić dziewczynę. 
Nawet nie mam czasu tego przemyśleć. Muszę spotkać się z Warrenem, moim przyjacielem aby oddać mu pendrive'a. Mimo tego, że nie chciałam mieć juz dziś więcej do czynienia z Victorią, ona razem ze swoimi pustymi koleżankami blokowała mi wejście do Internatu....
- Oh, czy to Max? Nasza klasowa gwiazda 'selfie'? Nie mamy zamiaru ruszać sie z miejsca. Poszukaj innego wejścia. - Odezwała sie Victoria.
Ja sprawie jeszcze, że ruszysz swój kościsty tyłek.- Pomyslałam.
Pech chciał, że zawiał wiatr, który zrzucił farbę z okna wyżej, która wyładowała prosto na ubraniu Victorii.
- O mój Boże! To ma byc żart?! - Oburzyła sie Victoria.- Ten płaszcz to prawdziwy kaszmir!
- Juz lecimy po ręczniki! Poczekaj! - Krzyknely jej koleżanki.
- Pospieszcie sie!!
Hmmm...Pocieszyć czy raczej wyśmiać...Tak bardzo mnie kusiło, żeby jej dogryźć, ale nie chce byc taka jak ona. Widać, że jest jej przykro.
- Victoria...
- Czego chcesz, Max?
- Bardzo mi przykro...Ten płaszczyk jest śliczny...
- Tez go bardzo lubiłam. Trudno. Kupie inny.
- Zawsze swietnie wyglądasz. Masz poczucie stylu.
- Dzięki, Max...Sorry za wcześniej. To było chamskie...
- Muszę juz lecieć. Do zobaczenia, Victoria.
Myśle, że to jak postąpiłam było słuszne. Victoria jednak potrafi byc miła. Lepiej żebym sie pospieszyła. Warren bedzie zły...Szybko zabrałam pendrive'a z pokoju i zaczęłam iść w kierunku parkingu gdzie miałam sie z nim spotkać. 
- Myślisz ze jestem głupi? Dobrze wiem co sie dzieje w Blackwell. - usłyszałam głos ochroniarza za murem wejścia do szkoły. 
- Proszę, zostaw mnie...- Odpowiedziała mu dziewczyna. Oh...To Kate...Victoria nie lubi jej tak samo jak mnie. Jednak uważam, że Kate jest naprawdę spoko. Zauważyłam ze jest ostatnio przygnębiona...Wiedziałam, że jest gnębiona za to, że uczęszcza na koła religijne, ale teraz...Myśle ze to jakiś większy problem. Musiałam wstawić sie za nią. 
- Ej! Zostaw ją i zajmij sie swoimi obowiązkami! 
- Robię to co do mnie należy! A ty sie lepiej nie wtrącaj!
- Właśnie nie robisz. Nie masz prawa zaczepiać studentów Blackwell.
- Zobaczysz, zapamiętam sobie tą rozmowę! - Mruknął i odszedł. 
- Max, bardzo ci dziękuje. Muszę juz iść, ale wiedz, że to co zrobiłaś dużo dla mnie znaczy. - Zwróciła sie do mnie Kate.- Porozmawiamy pózniej! Cześć!
Szybko pobiegłam do Warrena...On juz tak długo tam na mnie czeka!
- Hej, Warren.
- O hej, Max. Czekam juz z 2 godziny!
- To był na prawdę dziwny dzień...
- Hahah słyszałem, że farba spadła prosto na Victorię...Ile bym dał żeby to zobaczyć...
- Haha serio...?
- Widziałaś moje nowe auto? - Powiedzial pokazując niebieskie autko.
- Prawdziwy oldschool! Jest super!
- Teraz możemy jechać razem do kina samochodowego niecałe 50 km stad. Co ty na to? 
- Warren musimy porozmawiać...
- Widzę, ze nie masz humoru...Co sie dzieje?
- Ale obiecaj, że zostanie to miedzy nami...- Nie zdążyłam dokończyć gdy nagle zaatakował mnie Nathan.
- Szara cicha myszka,tak?! Raczej podstępna żmija z ciebie!! Mów co widziałaś w kiblu! - Zaczął krzyczeć.
- O co ci chodzi? - Udawałam, ze nie wiem o co chodzi i wtedy wtrącił sie Warren.
- Ej! Nie ruszaj jej! - Szarpnął go. Nathan odwrócił sie do niego i z całej siły dał mu z główki. 
- Warren! - Krzyknęłam, gdy prawie wjechał we mnie samochód. Wstałam podtrzymując sie maski a za kierownicą siedziala...
-Chloe?! - Zdziwiłam sie.
- Max?! - Ona rowniez.
Warren rzucił sie na Nathana i zaczął krzyczeć-
- Uciekaj! Ja sie nim zajmę!!
Zawachalam sie czy zostawić go tu samego. Jednak wsiadłam i z piskiem opon odjechalysmy.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz